czwartek, 20 czerwca 2013

Kobiece słabości

Posiadanie nowej pary szpilek zazwyczaj wiąże się z radością, satysfakcją że znalazło się te jedyne – idealne i z poczuciem, że będzie się w nich wyglądało po prostu bosko. Zapatrzone w ten cudowny kolor, fason i nadzwyczaj idealny obcas, odpychamy od siebie myśli gdzieś w tył głowy, że przecież na nasze miejskie chodniki nie nadają się one zanadto, że więcej niż dwie godziny nie poleżą bez bólu na stopach, a i samo chodzenie w nich niekoniecznie nam wychodzi. Moja połówka nie od dzisiaj zresztą dziwi się, że kompletnie nie pojmuje w tym temacie kobiecego rozumowania. Bo skoro decydujemy się na ich zakup, dlaczego nas piją, obcierają i sprawiają, że każda minuta w nich zmienia nam minę na mniej szczęśliwą niż na początku. A my cóż... wmawiamy sobie, że przecież się rozejdą, że po zimie stopy nie przyzwyczajone do tego rodzaju obuwia, albo liczymy, że do następnego ich włożenia dotychczasowe katusze pójdą w niepamięć.
I tak paradujemy w tych obcasach, teoretycznie wydłużając sobie nogi i cierpimy w imię cudownego wyglądu.
 
 








Bluzka - BIKBOK (sh), Spódnica sh, Szpilki - Zara, torebka i okulary - Mohito, Pierścionek - Aldo, Bransoletka - Parfois

3 komentarze:

  1. Chciałabym mieć taką figurę po urodzeniu dwójki dzieci :) bardzo pozytywnie

    OdpowiedzUsuń
  2. Znam ten ból,ale czego się nie robi, żeby dobrze wyglądać;) Bardzo mi się tutaj podoba :) Obserwuję na bloglovin.

    OdpowiedzUsuń